Okno na parlament, reż. Marcin Sławiński, Teatr Kwadrat
Okno na parlament to solidna dawka humoru sytuacyjnego. Niebywałe, że są jeszcze komedie, które potrafią tak fenomenalnie zainteresować widza.
Centrum komedii jest apartament z oknem na parlament. Okno gra tu kluczową rolę, bo jest świadkiem (nie)miłosnych uniesień, (nie)winnych kłamstewek, (nie)codziennych konspiracji. Natomiast sprawcą całego zamieszania jest trup znaleziony w oknie Wiejska Resort. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby odkrycia nie dokonał minister, który tego wieczora powinien być na debacie a nie planować upojną noc z sekretarką… szefa opozycji! I tu zaczyna się komedia. Bo przecież trupa trzeba się jakoś pozbyć. Tylko jak to zrobić, kiedy kłopoty piętrzą się same? Sekretarka okazuje się mężatką, jej mąż płonie z zazdrości, żona ministra postanawia go szukać, szef hotelu wtrąca nosa, a asystent ministra z maminsynka zamienia się w rasowego macho… Lawina komicznych zdarzeń rozpędza się z prędkością światła, a spektakl bezbłędnie bawi widza.
W roli ministra występuje Piotr Gąsowski, który, jak na ministra przystało, próbuje dyplomatycznie i zręcznie wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Jednak nic by mu się nie udało, gdyby przy jego boku nie było asystenta, Sebastiana Mysiaka. Asystent przechodzi imponującą metamorfozę – z cichociemnego chłopca na posyłki, zamienia się w mózg operacyjny zamieszania i naczelnego lowelasa przedstawienia. Niebywała rola ze znakomitym wykonaniem Jacka Łuczaka – chapeau bas! Oszałamiająco bawi do łez! W miłosnych perypetiach Mysiaka pomocna okazuje się żona ministra (Lucyna Malec), którą asystent ministra w mgnieniu oka owija wokół paluszka i zamienia w szaloną kochankę. Pikanterii dodaje postać siostry Czesławy, w którą wciela się fenomenalna Ewa Ziętek. Aktorka urzeka kapitalnymi kwestiami, rozśmiesza obłędnie dobrze, a przy tym czaruje dystansem. Podobnie jak Marek Siudym w roli namolnego kelnera, który ma w sobie tyle z terrorysty, co z biznesmena. W tym całym zamieszaniu ledwo odnajduje się kierownik Wiejska Resort – Andrzej Grabarczyk wprawnie okazuje zgorszenie ministerialnymi wybrykami. Słowa uznania należą się także dla Andrzeja Andrzejewskiego w roli… ciała, które wielokrotnie przycięto oknem, przeciągnięto po podłodze, zawieszono w szafie… Zagrać trupa za życia, to trzeba umieć. Absolutnie obsada Okna na parlament spisała się na medal.
O scenografii można powiedzieć, że to właściwie wykorzystana przestrzeń z wymownym biało-czerwonym motywem. Na scenie widać jedynie wnętrze hotelowego pokoju z widokiem na parlament, a w nim kanapę oraz drzwi – wejściowe, do szafy i do sypialni. Nic więcej nie potrzeba, żeby odegrać wiele różnych scen i dopowiedzieć to, co dzieje się za drzwiami czy oknem.
Okno na parlament to dynamit wśród komedii. Doskonale angażuje widza, brawurowo zaskakuje dynamiką i splotem sytuacji. Zakręcony spektakl z zawrotnym tempem i popisową obsadą. Serdecznie polecam!